VIII Przykazanie jest ściśle związane z ludzkim poczuciem odpowiedzialności za życie drugiego człowieka, za to, co z tym życiem się wiąże i do tego życia jest potrzebne. U podstaw takiej troski o drugiego, takiej odpowiedzialności, nie mogą być (tak, aby to były prawdziwa i długotrwała troska i odpowiedzialność) czysto ludzkie, humanistyczne przekonania o ważności, godności człowieka. Są one oczywiście ważne i należy je szanować, ale w obliczu dramatów życia mogą one napotkać wiele przeszkód, a nawet ulec utracie. Prawdziwe troska i odpowiedzialność budzą się dzięki wierze i życiu z Tym, który jest Stworzycielem, który jest Panem wszystkiego i wszystkich. Jest moim Panem, a w takim samym wymiarze Panem mojego bliźniego. W tym kontekście warto przyjrzeć się refleksji Jana Kalwina (1509-1564), wielkiego Reformatora Kościoła, który szczególnie mocno nauczał o takim osadzeniu w Bogu ludzkiej wzajemnej odpowiedzialności.
Kalwin pisał: „Dla niektórych człowiek jest tylko marnością, człowiek jest zredukowany do nicości, jest niczym. Ale jakże jest niczym, skoro Bóg go chwali? Jakże jest niczym, skoro Bóg ma go w swoim sercu? Zdobądźmy się na odwagę, bracia. Nawet gdybyśmy byli niczym w naszych sercach, być może znajdziemy w sercu Bożym coś ukrytego z nas. O, Ojcze miłosierdzia, O, Ojcze nędznych! Jakże to, że Ty dajesz nam swoje serce? Ponieważ skarb twój jest tam, gdzie serce twoje”
Naczelną tezą myśli Kalwina była całkowita suwerenność Boga, Jego całkowite panowanie nad swoim stworzeniem. Wierzyć – dla Kalwina - w Boga Stworzyciela, to przyjąć, że On troszczy się o swoje stworzenie nieustannie, wspiera je i żywi.
Wierze człowieka towarzyszy zatem obietnica troski Stwórcy o swoje stworzenie. Wiara tak usytuowana daje pewność, że Bóg nie opuszcza swoich stworzeń, ale prowadzi je tam, gdzie zechce, zgodnie ze swoją sprawiedliwością (związaną nieodłącznie z Jego miłością).
Jeżeli (zgodnie ze słowem Apostoła Pawła w Rz 8,28) wszystko służy ku dobremu tych, którzy kochają Boga, wierzący może zawsze i niezależnie od okoliczności znaleźć potwierdzenie pozytywnego wymiaru swojego istnienia.
Dzięki temu (umocniona taką gwarancją wiary) istota ludzka może działać z całą wolnością i kreatywnością, dzięki swej inteligencji i woli; angażować się w sposób odpowiedzialny ku staniu się wręcz „partnerem” aktywnie działającej łaski Bożej.
To Bóg wyrywa świat z absurdu i nonsensu, w samym sercu cierpienia i śmierci, którym świat jest poddany. Przekonanie o tym było dla Kalwina pełnym mocy wezwaniem do odpowiedzialności etycznej: „Ten, który dał granice naszemu życiu, powierzył nam także troskę o nie i dał nam środki do jego zachowania”.
Ludzie są zobowiązani dbać i troszczyć się o te środki, którymi dysponują. Potrzeba stałej uwagi, otwartości na działanie Boże prowadzi także do widzenia w drugim człowieku możliwego instrumentu Opatrzności, tego, który może być narzędziem dobroci Boga (a zatem także do szacunku wobec bliźniego i troski o niego).
Dla Kalwina ludzkość odrodzona w Bogu nie jest indywidualistyczna, ale społeczna. Wszyscy ludzie są stworzeni równi i są stworzeni jedni dla drugich, a pogwałcenie tej reguły jest znakiem grzechu (a co za tym idzie pociąga za sobą gniew Boży).
Kalwin interesował się odpowiedzialnością indywidualną, ale łączył ją z odpowiedzialnością społeczną. Widział w niej wzajemną odpowiedzialność członków Ciała Chrystusowego.
Reformator miał dwie szczególne troski, którymi pragnął dzielić się z ludem Genewy, wypełniając swoją posługę pastorską. Genewa w tym czasie stała się miastem azylu dla tysięcy protestantów, uciekających przed prześladowaniami za ich wiarę. Fakt przeludnienia doprowadził do niepokojów między rdzennymi genewczykami a przybyszami. W konsekwencji Kalwin uczył, że istnieją dwie formy ubóstwa, które szkodziły wspólnemu życiu miasta i prezentowały poważne wyzwanie dla odpowiedzialności indywidualnej i solidarności społecznej.
Pierwsze dotyczyło relacji autochtonów i obcych. Do tego czasu było regułą, że każde miasto troszczyło się o swoich potrzebujących. Pojawiła się jednak w Genewie sytuacja, że w przeciągu relatywnie krótkiego czasu populacja miasta, poprzez przybycie masy uchodźców (protestantów, przede wszystkim frankojęzycznych) podwoiła się w ciągu kilku zaledwie lat, co czyniło koniecznym poszukiwanie szybkiej odpowiedzi na pytanie o środki utrzymania dla wszystkich zamieszkałych. Pytanie, czy obcokrajowiec/obcy (choć współwyznawca) jest naszym bliźnim stanęło przed mieszkańcami Genewy w sposób bardzo konkretny.
W swoim kazaniu opartym o Księgę Powtórzonego Prawa, Kalwin przywołuje swoje spotkanie z pewnym obcym przybyszem i zauważa, że nasz Pan ukazuje nam dzisiaj, że jesteśmy braćmi, ponieważ Chrystus jest pokojem świata całego i wszystkich jego mieszkańców. To dlatego musimy żyć razem, jak jedna rodzina braci i sióstr, którą Chrystus ustanowił za cenę swojej krwi. I każdego razu, kiedy napotykamy wrogość, On sam nas uzbraja, aby jej się oprzeć.
Drugą formą biedy, której świadomość Kalwin chciał pogłębić u wierzących, był dystans w posiadaniu dóbr, narastający między bogatymi a biednymi. Oczywiście, już Średniowiecze uznawało za dobre dzieła wyrażające się w obdarzaniu jałmużną ubogich. Pomimo, że możliwość takich dobrych dzieł zawsze istniała, bieda sama w sobie nie stanowiła problemu społecznego.
Ubóstwo mogło wręcz stać się ideałem dla świętych.
Dla Kalwina, drogą kontrastu, ubóstwo biednych było nieznośnym skandalem. Według niego, stworzenie osoby ludzkiej na obraz Boży oznacza, że Bóg widzi się sam w naszych cierpiących braciach i siostrach, którzy są ofiarami naszej nieludzkości.
To dlatego obowiązek bogatych nie ogranicza się do dzieł charytatywnych. Kalwin mówił często: nie mogę odciąć się od tych, którzy są w potrzebie, a z którymi Bóg mnie zjednoczył. Przeciwnie, w optyce takiej solidarności, luksus, z jakim obnoszą się bogaci, można ocenić jako skandaliczny. Luksus dla Kalwina jest objawem „egoizmu”. Bogaci mają obowiązek dzielić się swoim bogactwem z biednymi. Powinni żyć z nadzieją i w celu tworzenia społeczeństwa solidarnego, każdy będąc wezwany do dawania i do otrzymywania. Celem tej solidarności było obniżenie (a wręcz likwidacja) stopnia ubóstwa znacznej grupy społecznej, która pojawiła się na skutek bezwzględnej konkurencji ekonomicznej.
Kalwin był zwolennikiem równowagi między społeczeństwem i jednostką, realizowanej poprzez swoistą politykę społeczną. W swoim kazaniu do Listu do Galacjan 6,9-11 Reformator łączy dwie kategorie: biednych i bogatych, i mówi, co następuje: „Trzeba, abyśmy kontemplowali, jak w zwierciadle nasze oblicze w tym, który jest biedny i lekceważony... nawet, gdyby przybył jakiś Maur lub jakiś Barbarzyńca, z racji bycia istotą ludzką, przynoszą oni ze sobą lustro, które pozwala nam widzieć go, jako naszego brata i naszego bliźniego, ponieważ nie możemy unieważnić porządku natury, który Bóg ustanowił”.
W interpretacji 2 Listu de Koryntian 8,13 ss. Kalwin pisze: „Bóg chce, aby była proporcjonalność i równość między nami, w taki sposób, aby każdy czynił wysiłek wobec potrzebujących, aby nikt nie miał zbyt dużo lub zbyt mało”.
Głosił te słowa w Kościele chrześcijańskim, rozumianym jako zgromadzenie istot ludzkich, złączonych we wspólnotę osób odpowiedzialnych, na których spoczywa wzrok ich głowy - Chrystusa.
Z tego punktu widzenia Kalwin postrzegał państwo jako instytucję, która ma za cel pozwalać żyć we wspólnocie solidarności społecznej i w wolności; solidarność nie mogąc realizować się z pogwałceniem wolności, ani wolność działać na niekorzyść solidarności. Głosił to w swoich kazaniach i komentarzach biblijnych, chcąc przyjąć w sposób poważny słowo objawione przez Boga każdemu człowiekowi, dla czasu każdemu współczesnego. Kalwin twierdził, że - zgodnie z Pismem - Bóg nie jest tyranem, ale Najwyższym, który troszczy się o swoich najmniejszych i takim dał się poznać w Jezusie Chrystusie. I zobowiązuje On wszystkich do naśladowania przykładu Chrystusa.
Tomasz Pieczko