Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień,
uważają nas za owce przeznaczone na rzeź.
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nam umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Chrystus pozostaje wciąż z nami. On, który wstąpił do nieba, „siedzi po prawicy Ojca” jak powiada Apostolskie wyznanie wiary, jest z nami aż do skończenia świata (por. Ew. wg Mateusza 28,20).
Bóg święty i nieskończony daje nam się w swoim Synu, czy to nie wspaniałe?
Dlaczego jednak, możemy zadać sobie pytanie, chcąc pozostać w tematyce Wniebowstąpienia Jezusa Chrystusa, chcemy zatrzymać się w naszej medytacji nad cytowanym wyżej tekstem Pawła Apostoła, z jego listu do Rzymian? Dlatego, że Wniebowstąpienie jest dla nas stałą lekcją gwarancji obecności Pana w naszym życiu, Jego nad nim czuwania, Jego nad nami królowania.
To w tekście Pawła zawarta jest dobra nowina, przesłanie wolności, uwolnienia, tak fundamentalne dla zrozumienia całości logiki (i kontynuacji) dzieła Bożego w Jego Synu: Przeciwnie do tego, co możemy myśleć lub czuć, pomimo Jego wielkości i naszej małości, Bóg nie jest przeciwko nam! Bóg raz zaangażowawszy się w nas, w Jezusie Chrystusie, angażuje się wciąż.
Ta wspaniała prawda, o której poucza nas ta dobra nowina, jest następująca: Bóg – znając nas i nasze potrzeby oraz słabości - jest dla nas, daje się nam wciąż, wciąż się o nas troszczy.
Jesteśmy kandydatami do zbawienia i życia wiecznego. Naturalnie, Bóg sam ma prawo o tym zadecydować, ale wiemy też, Słowo Boże nas w tej kwestii utwierdza, że On sam - w swoim wyborze – „głosuje za nami”!
A zatem, możemy w pokoju żyć wypełnieni pewnością, że w tym co dotyczy naszego wiecznego przeznaczenia Bóg sam jest po naszej stronie!
Oczywiście, nie banalizujmy tego, co wyżej przeczytaliśmy!
To do nas należy przyjąć tę nowinę, potwierdzić ją poprzez naszą odpowiedź Jezusowi-Chrystusowi i przesłaniu Ewangelii.
Nie jesteśmy w żadnym sposobie wyzbyci aktywności, dynamiczności; nie jesteśmy także pozbawieni swobody (i wynikających z niej konsekwencji) wyboru.
Bóg w niczym nie pozbawia nas odpowiedzialności za ten – tak fundamentalny – wybór dla naszego życia na wieki.
Pamiętajmy także, jak mówi jeden z tekstów liturgicznych, używany w Kościołach Reformowanych:
„Życie wieczne nie jest tylko innym życiem, które rozpoczyna się po śmierci.
Ono jest nam dane w wierze; objawia się już od dzisiaj w wyniku spotkania z Chrystusem żywym”.
A wybór ten winien być pełen praktycznych następstw w życiu wierzącego...
Wróćmy jednak do tej zadziwiającej miłości, jaką Bóg nas obdarza.
Zadziwiającej, ponieważ Bóg święty i wieczny nie ma żadnego powodu, aby nas ocenić jako tych, którzy na Jego łaskę zasługują. Więcej - Bóg święty i prawdziwy ma wszelkie racje, aby jego ocena co do naszej „godności” na tę łaskę była negatywna, a jednak... obdarza nas nią z całą szczodrością. Bóg akceptuje nas i kocha pomimo nas samych! Czy to nie jest niezwykłe i wspaniałe jednocześnie?
Bóg święty i jedyny dał nam swojego Syna, który umarł za nas, zmartwychwstał i wniebowstąpił. Syn jest u Ojca, gdzie wstawia się za nami, jest naszym największym i najświętszym, jedynym pośrednikiem. Pośrednikiem między nami i Ojcem.
Jeśli zatem Bóg jest z nami, któż przeciw nam?
Między nami i Bogiem istnieje (dzięki Jego Synowi) więź, której nic i nikt nie może zniszczyć, oddzielić nas od Niego! (por. Rzymian 8,38-39).
Ufność Apostoła Pawła, wyrażająca się w tych wersetach, jest odpowiedzią na pytanie, które zadał sobie w w.35: Któż nas oddzieli od miłości Chrystusowej? Nic! Dlaczego? Ponieważ przyczyną naszego związku z Chrystusem - z Bogiem, dzięki Synowi - nie jest nasza miłość do Chrystusa, ale miłość Chrystusa do nas! Miłość Jezusa Chrystusa do swoich dzieci jest zawsze wyższa, silniejsza niż jakakolwiek inna siła.
Ani negatywne doświadczenia życia ludzkiego, ani siły widzialne i niewidzialne, ani czas, ani przestrzeń; nic z tego, co możemy nazwać „rzeczywistością stworzoną”, nie może wznieść bariery między miłością Jezusa Chrystusa i Jego ludu. Rozdzielenie między nami i Chrystusem jest niewyobrażalne, mając na uwadze wszystko to, czego Jezus dokonał w swoim życiu i poprzez swoją śmierć, a także to, co czyni w czasie obecnym. To On, zmartwychwstały i ten, który wstąpił do nieba, króluje i oczekuje, aż wszystko definitywnie znajdzie się u Jego stóp; czuwa z mocą i siłą On, źródło życia wiecznego.
Czy Paweł przesadził? Nie, ponieważ jego przekonanie nie jest autosugestią: on sam „został przekonany”; to Bóg zbudował w nim taką pewność.
Za przyczyną suwerennej miłości Jezusa i pewności, którą Bóg stworzył w nim, Paweł mógł stwierdzić wobec swoich czytelników i wobec siebie samego: jesteśmy zwycięzcami jedynie dzięki temu, który nas umiłował (por. w.37).
Zauważmy, jak Paweł rozpoczyna swoją listę tego, co stoi w opozycji do miłości Chrystusa: pierwszą jest śmierć, a ostatnim jest stwierdzenie, że żadne inne stworzenie nie stanie na przeszkodzie miłości Chrystusa.
Nie ma w tym porządku żadnej przypadkowości. Śmierć istotnie jest źródłem wszystkich naszych smutków i niepokojów. Śmierć jest obecna, w ten czy inny sposób, w naszym życiu. W wymiarze osobistym, brak kontaktu z tymi, których kochaliśmy, a którzy odeszli, jest przyczyną naszej żałoby.
W wymiarze psychologicznym, stracić kontrolę nad naszymi zmysłami - tu i teraz - już jest rodzajem śmierci.
A wreszcie w wymiarze fizycznym, śmierć stanowi ostateczne oddzielenie od wszystkiego znanego.
Paweł wie, że możemy przezwyciężyć strach przed śmiercią i przed odejściem, które jest znakiem. Możemy zwyciężyć także inne związane z nią obawy.
Tutaj w szczególny sposób, godny zacytowanie, rozbrzmiewa echo słów Psalmu 23,4:
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Jak wspaniałe są to słowa! Jak bardzo chcielibyśmy, aby były one wyryte najgłębiej, jak tylko to możliwe, w naszych sercach i by porwały wszystkie nasze niepokoje!
Jest to możliwe, powiedzmy to z mocą. Może tak się zdarzyć wtedy, gdy jako chrześcijanie zrozumiemy i przyjmiemy sens słów kij i laska, o których mówi Psalm 23.
Kij pasterski służy odganianiu drapieżników, polujących na owce; laską pasterz prowadzi swoje owce, prowadzi je - z całą swoją troską i odpowiedzialnością - daleko od wszelkiego niebezpieczeństwa.
Jezus Chrystus, który wstąpił do nieba jest naszym pasterzem!
Jest nim wciąż, teraz i na zawsze!
To On nas zbawił przez swój krzyż, zwyciężył niebezpieczeństwo śmierci, umierając za nas (por. Ew. wg Jana 10,10-11; Hebrajczyków 13,20-21; Apokalipsa 7,7) oraz wstąpił do nieba, by wstawiać się za nami, być obecny wciąż i na wieki.
Jeżeli śmierć fizyczna może nas dosięgnąć – i dosięgnie ona nas faktycznie pewnego dnia – nie może już jednak nas zatrzymać. Jej pazur nie jest już zabójczy.
Jezus, książę życia, króluje suwerennie nad śmiercią. To poprzez Jego Słowo i Jego Ducha, Pocieszyciela, prowadzi nas łagodnie i wzbudza wiarę, pewność życia, także pomimo często tak ciężkich doświadczeń naszego życia. Chrystus obdarza nas pewnością, że nasze obawy nie mają już racji bytu.
Opowiada się, że John Wesley, wielki ewangelista, krótko przed swoją śmiercią, przyjął swoich przyjaciół, którzy przypomnieli mu obietnice Pańskie, wynikające z Ewangelii. Wesley, po chwili, wysłuchawszy wszystkiego co mu opowiadano, uniósł się na swoim łóżku i powiedział: „Tak, to wszystko jest prawdą. Ale najlepszym ze wszystkiego jest to, że Bóg jest z nami.”
W tej obecności Bożej jest zawarta cała obietnica Jego miłości. Jego obecność jest naszym życiem, jest gwarancją pokoju i szczęścia – tych prawdziwych – dla naszego życia.
W swoim lapidarnym stwierdzeniu Wesley wyraził całą swoją wiarę, tak jak psalmista z Ps 23, że miłość Boża jest doskonała i że jest niemożliwym, aby Jego dzieci były jej pozbawione.
My także nie jesteśmy jej pozbawieni, pamiętajmy o tym!
Tomasz Pieczko
Augustinus nr. 18