Po upływie szabatu Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa. Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońce wzeszło. A mówiły między sobą: «Kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu?» Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień był już odsunięty, a był bardzo duży. Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział». One wyszły i uciekły od grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały.
Czego dowiadujemy się o wydarzeniach tamtej nocy i poranka na Górze Oliwnej z opowiadania podanego przez Marka Ewangelistę?
Grób jest pusty! Koniec. Żadnych szczegółów, żadnych „efektów specjalnych”, jakich może zgodnie z naszą współczesną mentalnością oczekiwalibyśmy; Marek jest bardzo lapidarny.
Paweł Apostoł (w 1 Kor 15,6) powie więcej: że Jezus po zmartwychwstaniu był widziany przez Piotra, dwunastu apostołów, pięciuset braci, przez Jakuba, a wreszcie przez niego samego - Pawła. Paweł dodaje jeszcze: „większość z nich jeszcze żyje”, w znaczeniu: możecie ich o to zapytać...
Nie znajdujemy nigdzie w Słowie Bożym opisu procesu zmartwychwstania, opowiada ono natomiast jak ludzie zostali poruszeni spotkaniem ze Zmartwychwstałym, przez przeżycie faktu zmartwychwstania.
To prawda, nie było ukrytej kamery na Gorze Oliwnej, lecz Nowy Testament mówi nam o czymś niezwykłej wagi: o życiu ludzi odmienionym przez zmartwychwstanie. I fakt ten świadczy w sposób nieporównywalny o prawdziwości i o historyczności zmartwychwstania. W oparciu o wymyślone historie życie tak wielu i tak głęboko nie uległoby przemianie...
Kiedy pomyślimy także o wszystkich tych, którzy umarli dając świadectwo wiary, męczennikach... Któż byłby gotów umrzeć za kłamstwo...
W naszym rozważaniu nie chcemy jednak zbyt koncentrować uwagi na szczegółach związanych z samym faktem zmartwychwstania. Zechciejmy natomiast skupić naszą uwagę na kilku słowach zaledwie, które padają w tekście Marka.
Słowa te to: „Nie bójcie się”!
Śmierć jest zazwyczaj okazją do przyjrzenia się historii tego, który nas opuścił. W przypadku Jezusa rzecz, która szczególnie rzuca się w oczy, to że On nie bał się.
Nie oznacza to oczywiście, że strach był mu obcy. Strach stanowi nieodłączną część emocji ludzkich. Stwierdzamy jednak, że Jezus nigdy nie poddał się strachowi...
Jezus nie bał się dotknąć osoby dotkniętej trądem, zasiąść za stołem (dzielić intymność spotkania) z celnikami. Nie bał się też zbliżyć się do innych osób, stanowiących kategorię grzeszników publicznych, a zatem tych, z którymi ktoś „pobożny” nie powinien utrzymywać żadnego kontaktu.
Jezus nie bał się uzdrowić w sabat, w dzień, w którym wszelka „praca”, także ku ludzkiemu dobru, była formalnie zakazana przez suche, pozbawione duszy prawo religijne.
Jezus nie bał się także burzy, wichru, fal - fenomenów natury, które innych paraliżowały swoją mocą...
Nie bał się także handlarzy w świątyni; nie bał się Judasza, Kajfasza i Annasza, a także gubernatora Piłata, od którego decyzji zależało Jego życie.
Nie bał się także być sługą, pomimo że był naszym Panem.
Czytając te fragmenty Ewangelii, które opowiadają o wydarzeniach z życia Jezusa, poprzedzających i towarzyszących ukrzyżowaniu, widzimy Go coraz mocniej upokorzonego, ale jednocześnie jako tego, który zachowuje w tym samym czasie ogromną godność.
Jego postawa jest tak odmienna od postaw tych, którzy (jak np. Kajfasz, czy Piłat) oskarżyli Go i skazali.
Jakże jest także odmienna od postaw Jego uczniów, którzy przejęci strachem, uciekli, pozostawiając Go, czy - jak Piotr - trzykrotnie zaparli się, porwani strachem, wszelkiego z Nim związku, wręcz znajomości z Nim.
Piłat, owszem, był przekonany o Jego niewinności, ale ugiął się w strachu przed manipulacyjnym zarzutem Sanhedrynu, poddającym w wątpliwość jego lojalność wobec polityki Cezara (co mogło znacząco zaszkodzić jego, Piłata, karierze zawodowej).
Jezus przeżywał strach, ale nie poddał mu się. Przeżywał strach w Ogrodzie Getsemani, znamy Jego modlitwy pełne niepokoju, bólu. Przeżywał strach wobec przewidywanych tortur, czy okrutnej śmierci, ale odrzucił poddanie się prawu strachu, które mogło odmienić, sparaliżować całe Jego życie, Jego zamiary.
Jezus był silniejszy niż Jego strach.
Aż do swej śmierci krzyżowej, Jezus jest modelem odwagi.
Od poranka paschalnego, od Jego zmartwychwstania, Ewangelia wzywa także nas do konstruowania naszego życia w oparciu o odwagę, którą daje obecność Zmartwychwstałego, Tego który zwyciężył strach największy – śmierć.
Kiedy przeczytamy Markowy opis zmartwychwstania, jego konsekwencje w życiu tych, którzy oddali się Zmartwychwstałemu, widzimy, że pierwszym „słowem wiary” jest: Nie bójcie się!
Nie bójcie się życia i śmierci! Nie bójcie się Boga i waszego bliźniego! Nie bojcie się was samych, waszego życia!
Pierwsze słowa wiary wypowiedziane po zmartwychwstaniu zwiastują zwycięstwo życia nad naszymi strachami.
Życie. Schematycznie rzecz ujmując, istnieją dwa sposoby pojmowania życia: począwszy od „mieć” lub od „być”.
Jeżeli konstruuję moje życie począwszy od „mieć”, jestem tym, co posiadam: moje dobra, moje relacje, moja pozycja społeczna, moje zdrowie, moja rodzina...
Oczywiście, nikt ne ośmieliłby się poddawać pod dyskusję powagi któregokolwiek z tych dóbr. Problem jednak z nimi związany jest taki, że są one niezwykle kruche.
Perspektywa ich kruchości budzi często strach, strach przed ich utratą. W Ewangeliach znajdujemy inną logikę, inny schemat konstruowania swojego życia.
Logika Ewangelii jest logiką życia według „być”.
Jezsu nie miał nic, czego nie oddałby innym, co zachowałby wyłącznie dla siebie. Mógł oddać wszystko (pozostając lub wręcz stając się tym, kim był) ponieważ jego życie nie było skonstruowane na „mieć”, ale na „być”.
To nie jest tylko pusty slogan, kiedy słyszymy, że prawdziwym bogactwem jest to wewnętrzne, nie zewnętrzne. Prawdziwym, nie oznacza wykluczającym całkowicie to drugie, ale prawdziwym, w znaczeniu konstruującym człowieka, dającym jemu samemu i innym z nim przestającym, poczucie spełnienia życia.
Ewangelia Mateusza podaje słowa Jezusa brzmiące z całą ich mocą: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną” (Mt 6,19-20).
Jeżeli taki jest fundament naszego życia, już nie musimy bać się, któż może nam ukraść, zniszczyć taką wolność?
Dlaczego o tym piszemy? Ponieważ przesłanie zmartwychwstania nie jest odrzuceniem, anulowaniem krzyża, czyli cierpienia i wszystkiego co jest z nim związane. Zmartwychwstanie jest zwycięstwem nad krzyżem. Jest przyjęciem fundamentu naszego życia opartego o „być” zmartwychwstania. „Bycie” bez strachu, bo strach został zwyciężony w zmartwychwstaniu.
Krzyże istnieją, są także obecne w naszych życiach, w naszych cierpieniach, dotykających nas i naszych bliskich, cały rodzaj ludzki.
Także Jezusowi samemu, Jemu – Synowi Bożemu, krzyż także nie został oszczędzony. On został ukrzyżowany.
Ale przede wszystkim On zmartwychwstał. W poranek paschalny kamień został odsunięty, kamień strachu naszego i wszelkiego strachu dręczącego ludzkość.
„Nie bójcie się”, to przesłanie zwycięstwa nad strachem, zwycięstwa, którego owoce Zmartwychwstały chce ofiarować każdemu, który gotów jest je przyjąć; On chce ofiarować „za nic”, „tylko” ze względu na swoją miłość, miłość Boga z nami, Emmanuela.
Tomasz Pieczko
Augustinus 17