Wiemy, że wszelkie rozważania o wierze powinny prowadzić do praktycznego potwierdzania tej wiary, ponieważ wszelka doktryna wiary jest „doktryną praktyki”. Wiara nigdy nie może pozostać pasywną, nieaktywną; wiara prawdziwa nie jest nigdy tylko prostą opinią, zwykłą ideą.
Musimy przyjąć, że wiara w fakt, że Bóg objawił się w Jezusie Chrystusie w Piśmie Świętym zmusza nas do lektury, medytacji, ale i osobistego, praktycznego przyjęcia Słowa Bożego.
Na tej podstawie istnieje konieczność wypełniania dobrych uczynków, tych wynikających z wiary, jako konsekwencji Bożego dzieła w nas, wypełnionego przez Ducha Świętego oraz walki, jaką prowadzimy z grzechem w naszym życiu chrześcijańskim.
Dlaczego dobre uczynki są konieczne?
Łaska zbawcza stawia chrześcijanina w środku życia, stworzonego dla niego przez stwórczą łaskę Boga, w miejscu, w którym Bóg sam nas umieszcza. Łaska ta dokonuje pojednania wierzącego ze światem. Chrześcijanin nie stoi zatem samotnie wobec Ojca, Syna i Ducha Świętego, ale staje przed Nim wraz ze swoim środowiskiem życia, z całym stworzeniem.
Aby środowisko, w jakim porusza się dziecko Boże, było dla niego środowiskiem życia a nie śmierci, aby wierzący ożywiał także to środowisko przez wiarę, aby był solą i światłem świata (Ew. Mateusza 5,13-16), musi on sam poddać się pewnej liczbie praw życia, którymi są przykazania Boże.
Nasze stosunki z Bogiem determinują nasze stosunki z bliźnim (1 Jana 5,12) i bogactwem stworzenia (1 Koryntian 10,31). Plan zbawienia wciela się w planie życia. Dzieło zbawienia konkretyzuje się w dziele Życia!
Bardzo ważnym jest zatem, aby studiować w sposób systematyczny rodzaj uczynków, które wierzący praktykuje, wypełnia w swoim środowisku życia, które jest darem stwórczej łaski Boga. Uczynki wierzącego, gdy mają ich korzenie w wierze, determinują jego postawę wobec Boga, wobec bliźniego, wobec siebie samego, wobec stworzeń i rzeczy.
Te prawa Boże, streszczone w Dziesięciu Przykazaniach, są w ścisłym stosunku do struktury stworzenia i precyzują warunki życia pełnego i błogosławionego, zgodnego z myślą Stwórcy.
Posłuszeństwo nakazom Bożym i praktyka dobrych uczynków są świadectwem naszej wdzięczności wobec Boga, przypominają o dobrodziejstwie naszego zbawienia i o błogosławieństwie dla Jego dzieł.
Stwarzając świat dla nas, czyniąc nas na swój obraz, Bóg obdarzył nas w sobie chwałą. A my, wzajemnie, mamy Go uwielbić w nas, uwielbić Go w nas pośród całego stworzenia.
Bóg nie chce zaofiarować nam „tylko” szczęścia bycia zbawionymi, ale abyśmy żyli w radości życia, które nam daje, w radości życia wypływającego z Jego miłości dla nas.
Radość, którą przynosi słuszne cieszenie się dobrodziejstwami Bożymi, wzbudza w efekcie wdzięczność. Wdzięczność sama w sobie konkretyzuje się w posłuszeństwie prawom i przykazaniom Bożym, przynosi stopniowe, głębsze poznanie niezliczonych dobrodziejstw Bożych, które to poznanie z kolei wzmaga naszą radość, itd.
Radość, wdzięczność, posłuszeństwo, podtrzymują się i budują się wzajemnie, w głębokiej współzależności. Gdy jedna z nich wzrasta, pozostałe wzrastają razem z nią.
Taka racja czynienia dobrych uczynków jest nierzadko nieznaną.
Nie wystarczy wierzyć, że Bóg wszystko wypełnił dla nas, abyśmy już byli umocnieni w naszej wierze. Nie powinniśmy nigdy zaprzestać powtarzania sobie, że wiara nie jest pasywnym przyjmowaniem łask Bożych.
Potrzebujemy, aby Duch Święty dał świadectwo naszemu sercu, że mamy wiarę żywą, aktywną i walczącą.
Muszę mieć w sercu pewność mojej społeczności z Chrystusem przez praktyczną możliwość stwierdzenia, że dzięki Duchowi Świętemu wykonuję coraz bardziej dzieła samego Chrystusa.
Muszę nie tylko żyć z Jego życia, ale żyć Jego życiem.
W kwestii rzeczywistości i solidności ich wiary wielu nie znajduje często powodów do niepokoju. Tymczasem tak często obserwujemy niewystarczające wcielanie w praktykę ich wiary, która zadowala się pozostawaniem w jakimś abstrakcyjnym i mitycznym wymiarze rzeczywistości określanych mianem „duchowych”.
Szereg osób rozdziela jakby porządek łaski zbawczej od łaski stwórczej. Ich życie religijne pozostaje jakby oddzielone od życia praktycznego, teraźniejszego. Takie życie religijne jest jak „pozbawione ciała”, czyli bezpłodne. Staje się bardziej jakimś teoretycznym oczekiwaniem i jakąś mglistą nadzieją, niż poważnym wcielaniem w praktykę, dążeniem już od teraz do realizacji znaków tego oczekiwania i tej nadziei oraz wcielaniem ich w rzeczywistość, tu i teraz.
To w celu odnowienia porządku stworzenia Bóg daje nam dobrodziejstwa łaski zbawczej, która - będąc daleko od oddalenia nas od Jego dzieł - wprowadza nas w ich porządek, który w wyniku grzechu staje się niepoznawalny i pogwałcony.
Życie chrześcijańskie musi być „wcielone” w czas bieżący, w dzisiejszy porządek stworzenia.
To „wcielenie” jest – z naszej strony – warunkiem koniecznym, aby móc prorokować, ogłaszać i realizować nowy porządek Królestwa Bożego.
Oderwać się od czasu bieżącego, w nadziei lepszego cieszenia się łaskami zbawienia, jest absolutnie sprzeczne. W Chrystusie czas bieżący (czas mój, jak i czas tego świata) jest nasieniem wieczności.
Wcielenie Chrystusa przynosi nam tego najbardziej przekonujący dowód.
To nie z wyżyn niebios Bóg zbawił nasz świat, ale „schodząc”, zniżając się doń.
To nie z wyżyn jakiejś pobożności, oderwanej od życia praktycznego, możemy cieszyć się dobrodziejstwami wiary, ale wcielając tę wiarę w czas teraźniejszy.
Dlatego też mamy szukać tego, co jest dobre; nie tylko w oczach Pana, ale także w oczach ludzi (2 Koryntian 8,21).
Jeżeli zatem ktoś wątpi w solidność swej wiary, to niech wprawia się z całą konsekwencją w praktykę uczynków wiary, w swoim własnym środowisku życia. Nie potrwa zbyt długo, aż odnajdzie pewność dotąd mu nie znaną i potwierdzenie, że naprawdę należy on do Pana Jezusa Chrystusa.
Znajdujemy tutaj konieczność i płodność świadectwa przez uczynki, tak często podkreślanego przez Jezusa (Ew. Mateusza 5,16; Ew. Jana 13,34; 14,31; 15,8; 17,21-23).
Nic nie jest gorszego od wiary teoretycznej, której zadaje kłam codzienne, sprzeczne z nią, zachowanie.
Świadczenie o naszej wierze jest konieczne i dobre, ale świadectwo prorockie musi być potwierdzone, wzmocnione przez uczynki wiary, przez życie wiary, aby złamać opozycje i opory tam, gdzie zwykłe wyłożenie zasad wiary nie wystarczy. Musimy móc zdobyć naszych bliźnich przez konkretną praktykę naszej wiary.
Należy jednak strzec się przed dwoma pokusami:
a. Dawania samych siebie za przykład w dokonywanych uczynkach. Byłby to najprostszy środek do uczynienia nieaktywnym głoszenia uczynków wiary. Nie zapominajmy, że jesteśmy grzesznikami i zostaniemy grzesznikami, i że nasze najpiękniejsze nawet uczynki nie mają żadnej wartości przed Bogiem, gdyby chciałby On zważyć je na wadze swej sprawiedliwości. Dawajmy zatem przykład, ale nie dawajmy siebie za przykład.
b. Wierzenia we własną (samą z siebie) moc naszych uczynków, mającą skutkować nawróceniem naszego otoczenia. Owszem, Duch Święty może użyć naszych uczynków dla zbawienia tych, których sam wyznaczył, podobnie jak przekonać ich o ich grzechu, ale nic więcej. Zauważmy, że nawet uczynki/dzieła Chrystusa nie wzbudziły żadnej skruchy u faryzeuszy, który byli ich świadkami, a wręcz wzmogły ich opór i zatwardziałość.
Chrystus może nas wezwać do praktyki uczynków wiary na sposób prorocki, w środowisku, które w naszych oczach pozostanie długo wrogie na wszelki wpływ chrześcijański. Szatan jest wytrwały i uparty i nie wypuszcza zbyt łatwo swojej zdobyczy!
Musimy sobie samym powiedzieć, że Bóg jest wszechmocny i że pozwala sobie służyć w sposób i w warunkach, które pozostaną dla nas niejednokrotnie niepojęte. Niemniej, w czasie który sam wybierze, wskaże i ukaże, że nasze uczynki nie były nigdy daremne i pozbawione sensu.
Tomasz Pieczko
Augustinus nr. 31 - czerwiec 2014